czwartek, 30 czerwca 2011

W zielonej krainie, z herbaty slynacej... Darjeeling

Lot do Bagdogry odbyl sie bez problemow. Jet Airways okazaly sie porzadnymi liniami - bez opoznien, sympatyczna obsluga (no, moze tylko jeszcze mogliby jedzenie dawac za darmo ;)). Na indyjskich lotniskach kontrola bezpieczenstwa jest o wiele scislejsza niz u nas - po kilka razy sprawdzaja bagaz, obszukuja domyslnie, a nie tylko jak bramka zapipczy, ale wszystko odbywa sie sprawnie i bezstresowo. Same lotniska (zarowno w Jaipurze, jak i w Delhi) dorownuja standardem tym europejskim (a w porownaniu do niektorych, sa nawet lepsze).

Z Bagdogry do Darjeeling jest 67km. Mozna wziac taksowke z dworca bezposrednio do samego celu lub dojechac do Siliguri (15km od Bagdogry), a stamtad w dalsza droge udac sie jeepem. Zadni przygod wybralismy opcje druga :) Droga do polozonego na wysokosci 2140m n.p.m. Darjeeling jest bardzo kreta, wyboista (dziura na dziurze) i caly czas wiedzie pod gore. Teraz juz wiem dlaczego nie jezdza tu zadne autobusy. Kierowca jak rajdowiec wspinal sie po serpentynach, a ja podziwialam najbardziej zielona zielonosc jaka kiedykolwiek widzialam! :) Nie ma tu palm, ale sa olbrzymie plantacje herbaty. Wszedzie! I bardzo bardzo duzo drzew. Powietrze pachnie mieta, ziolami, drzewami i swiezymi liscmi herbaty. W miare jak wspinalismy sie coraz wyzej i wyzej w dole rozciagal sie widok tak niesamowity (mimo deszczu!), ze usmiechalam sie od ucha do ucha sama do siebie :) W pewnym momencie pod nami byly chmury, a nad nami zaczynalo wylaniac sie slonce... Gdy w koncu dojechalismy (ok. 3 godzin nam to zajelo), poszlismy szukac hotelu (z cieplym prysznicem i wi-fi), ale jako, ze z plecakami ciezko sie chodzi po miasteczku gdzie wszystkie ulice ida stromo w gore lub w dol, ostatecznie poprzesatlismy na cieplym prysznicu i zakwaterowalismy sie w pierwszym lepszym hotelu polecanym przez Lonely Planet.

Pierwsze spostrzezenia: trudno w to uwierzyc, ale jest tu najzwyczajniej w swiecie ZIMNO! Bluza, dzinsy i trampki, ktore przez ostatni miesiac lezaly na dnie plecaka (i ktore juz chcialam wyrzucic) nareszcie sie doczekaly na swoja kolej!

Spostrzezenie nr 2 (wyganiaja mnie z kafejki internetowej, bo juz pozno, wiec bedzie szybko): jako, ze Darjeeling lezy bardzo blisko Nepalu i Chin, wiekszosc tutejszej ludnosci wyglada jak brazowe Chinczyki...

Czuje sie, jakbym juz nie byla w Indiach, tylko znowu w zupelnie innym swiecie! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz