poniedziałek, 6 czerwca 2011

Słodkie lenistwo :)

W nocy była wielka ulewa... i burza z piorunami :)...

Rano jeszcze troszkę padało, ale jako, że przed 10 raczej się nie budzę, jak wstałam słońce już zaczynało się wyłaniać zza chmur. Najpierw udaliśmy się na wycieczkę badawczą okolicy i przypadkiem doszliśmy do sąsiedniej wioski rybackiej zwanej Vizhinjam. Byliśmy zdecydowanie jedynymi białymi ludźmi w wiosce, mimo to nie wzbudzaliśmy zbyt dużego zainteresowania. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami - patroszeniem ryb albo naprawianiem sieci... W wiosce były dwa meczety i kościół... i tysiące kolorów, przede wszystkim łodzi. Każda była inaczej pomalowana i miała swoje imię :)


Kolejnym punktem programu była latarnia morska, na którą można było się wspiąć po bardzo krętych i stromych schodkach... za to widok z góry... setki, tysiące, miliony PALM!!! :))) Niestety widoczność nie była zbyt dobra, więc zdjęcia wyszły takie sobie... ale palmy były :)


Włóczenie się bez celu sprzyja najwyraźniej sprzyja zakupom, bo daliśmy się dziś namówić do wejścia do kilku sklepów, w związku z czym nasz bagaż jest cięższy o kilka słoni i świeczników ze słoniami :)

Acha, mimo że nie sezon, ratownik jest i najwyraźniej ma bardzo poważną misję ratowania nas, bo dzisiaj krzyczał na nas aż dwa razy ;) Raz jak tylko zrobiłam kroczek w stronę skałki, bo chciałam zobaczyć co jest za latarnią - od razu zaczął gwizdać i machać i to z odległości jakiś 300m!! A drugi raz jak się kąpaliśmy wieczorem i przyszła duża fala, to wygonił nas z wody :) Chyba bardzo mu się nudzi i postanowił nas cały dzień obserwować ;)

Indyjskie słońce okazuje się bardzo podstępne. Cały dzień udaje, że go nie ma, chowa się za chmurką... i tak chytrze sobie świeci na biednych białych turystów.. i teraz czoło mi płonie!

Pora na zimne piwo na tarasie z cykadami, szumem fal, jaszczurką co łapie robaki i kadzidełkami, żeby było bardziej indyjsko :)

A jutro jedziemy na czubeczek! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz