piątek, 27 maja 2011

Pierwszy kryzys

Dzisiaj będzie krótko, z powodu, że nastąpił niestety pierwszy kryzys.

Ali zabrał nas rano z hotelu tak jak planowaliśmy. Pierwszym punktem dnia było zdobycie biletów na pociąg do Bengalore (41 godzin jedzie!!!) i zorganizowanie transportu do Agry na jutro, bo na pociąg na jutro jest niestety już za późno (jednak czasem trzeba rezerwować z wyprzedzeniem). Potem Ali pomógł nam zdobyć indyjskie karty SIM do telefonu, bo normalnie jest ciężko - chcą zdjęcia paszportowego, kopii paszportu itd. Weszliśmy do czegoś co wyglądało jak komunistyczny sklep z zewnątrz, wewnątrz było ogromną pustą halą, a na półkach gdzieniegdzie leżały jakieś produkty, od ciastek zaczynając, na przejściówkach na indyjskie gniazdka kończąc (indyjskie gniazdko ma 5 dziur i polską wtyczkę bez problemu można włożyć, jako, że nie ma najwyraźniej żadnych zabezpieczeń (żeby włożyć polską wtyczkę w angielskie gniazdko, które ma 3 dziury, trzeba dodatkowego bolca, żeby "zapchać" trzecią dziurę, bo inaczej się nie da ;)).. no, ale angielskie wtyczki nie pasują do indyjskich gniazdek, stąd potrzeba przejściówki). Komunistyczny sklep miał także karty SIM, paszporty skserowali sobie sami, a że zdjęć nie mieliśmy, to wyjęli taki prosty mały cyfrowy aparat i zrobili nam zdjęcia tak jak staliśmy na tle półek z kosmetykami i powiedzieli, że "no problem, jutro wyślą gdzie trzeba" :) Więc mam indyjski numer jakby ktoś chciał do mnie zadzwonić ;) SMSy do Polski 5INR (0,30zl), a w Indiach 1INR czyli jeszcze mniej.

Po załatwieniu rzeczy koniecznych zwiedziliśmy dwa forty (w jednym był też pałac), zjedliśmy obiad w lokalnej knajpie (jeszcze żyjemy), a potem jeszcze odwiedziliśmy "świątynię małp" tzn. miejsce, w którym było całe stado bardzo przyjaznych małpek :)


Pod koniec przygody z małpkami rozbolała mnie głowa i właśnie z tego powodu jest kryzys - chyba słońce na mnie za mocno naświeciło... a poza tym w jednym z fortów uderzyłam się we framugę :( Poza tym zaczęło mnie strasznie denerwować to, że wszyscy mi chcą cały czas coś sprzedać, zrobić sobie ze mną zdjęcie i co 3 minuty słyszę "hello!".. No, ale skąd mogą wiedzieć, że boli mnie głowa... Zaczynam podejrzewać, że indyjskie 'sari' tzn. ubranko, w którym chodzą indyjskie kobiety wcale nie jest głupie! Przynajmniej słońce na nie nie świeci!

PS. Widzieliśmy dziś dwa "nowe" zwierzęta, a właściwie to ptaki - papugi i pawia (na wolności) :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz